Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

D.Selznick: Nie mogę się doczekać przyjazdu do Starych Jabłonek

Choć jest rodowitym Amerykaninem, zjeździł niemal wszystkie plaże Świata, grał na każdym rodzaju piasku, a teraz – swoją wiedzę przekazuje następcom. Na tyle skutecznie, że prowadzone przez niego Kerri Walsh i Misty May dwukrotnie zdobywały złoto olimpijskie. Dane Selznick – syn amerykańskiej legendy beach volley’a – Gene’a Selznicka, w tym roku przyjedzie do Starych Jabłonek.
M. Świniarski: 54 lata na karku i już bardzo bogaty dorobek trenerski. Czy jest jakiś złoty środek, żeby osiągnąć sukces z trenowanym zawodnikiem? Takie nazwiska, jak: Walsh, May, Rego, czy Fuerbringer, to tylko kilka przykładów…

Dane Selznick: Jest taka zasada – prosta z pozoru, ale trudna do realizacji: "Skup się tylko na swojej grze. Zrobisz mniej błędów – pomożesz drużynie”.

Czy są jacyś z kilkudziesięciu Twoich wychowanków, z których jesteś wyjątkowo dumny?

- Myślę, że stopniowa i konsekwentna praca z Kerri Walsh i Misty May jest, jak na razie największym moim osiągnięciem trenerskim. Dzięki ich i mojemu uporowi, dziewczynom udało się zdobyć dwa złote medale olimpijskie (Ateny 2004 i Pekin 2008 – red.). To zawsze powód do dumy dla jakiegokolwiek trenera.

- Pracujesz teraz z duetami rosyjskimi. Ostatnio – grają coraz lepiej. Gdzie leżał klucz do tego, aby odblokować ich potencjał?

- Dobra komunikacja i trening indywidualny każdego z graczy okazały się strzałem w dziesiątkę. Próby trenowania jednocześnie z dwoma zespołami (męskim i żeńskim) nie przyniesie efektu w postaci podnoszenia indywidualnych umiejętności. Odkąd zdałem sobie sprawę, że bariera językowa, mimo tłumacza mocno ogranicza nasz kontakt, skupiłem się bardziej na indywidualnym szkoleniu i umożliwianiu im jak największej liczby startów. To podnosi poziom doświadczenia, a co za tym idzie – również umiejętności. Rosyjskie pary sa młode i uczą się z każdym dniem więcej. Cierpliwość i pozytywne podejście do treningów pozwalają im pokazywać się każdego tygodnia z coraz lepszej strony.

Byłeś kiedyś na World Tourze w Starych Jabłonkach? Jeśli nie, to co słyszałeś o tej imprezie?

- Nie miałem jeszcze tej przyjemności. Mówię – przyjemności, bo słyszałem tylko pozytywne rzeczy o tym turnieju. Piękna lokalizacja, znakomici organizatorzy – na to zwracają uwagę wszyscy trenerzy, z którymi rozmawiałem o tej imprezie. Nie spotkałem się z głosami negatywnymi – to musi o czymś świadczyć.

Twój ojciec – Gene Selznick, był jednym z najlepszych siatkarzy plażowych lat 50. i 60. ubiegłego stulecia. W Polsce – plażówka jest popularna dopiero od około 15 lat. Jak wyglądały zawody w tamtych czasach?

- Kiedy grał mój ojciec, odbywało się tylko pięć – sześć turniejów na plażach Kalifornii. Wyjście na piach było zawsze całodniową wyprawą – tak to wyglądało w naszej rodzinie od 1949 roku aż do początku lat 70. Plażowe leżaki, parasolki i ręczniki stały się naszym nieodzownym wyposażeniem. W tamtych czasach było kilku naprawdę świetnych zawodników – szkoda tylko, że nie mieli możliwości grać w takich turniejach, jak teraz.

Zarówno Gene, jak i Dane Selznick są uznawani za najlepszych trenerów siatkówki plażowej na świecie. Czym powinien charakteryzować się dobry szkoleniowiec?

- Trenerka, to zupełnie inne spojrzenie na grę. Dobrzy szkoleniowcy szybko rozpoznają nawyki zawodników, słabsze i mocniejsze strony. Zawsze obserwuję graczy z punktu widzenia zawodnika broniącego – wtedy znakomicie widzę, jak się poruszają, jak reagują, przewidują, jakie decyzje podejmują, a to pomaga w określeniu treningu. Swoją drogą, bardzo to lubię. Rozpisywanie, układanie elementów w całość, a potem – dobieranie do tego wszystkiego odpowiednich metod treningowych. Doświadczenie boiskowe tylko mi w tym pomaga.

Jak zmieniła się siatkówka plażowa w ciągu ostatnich 30 lat?

- Teraz to znakomity biznes! Podróże po świecie sa drogie, więc zawodników wspierają rodzime federacje i sponsorzy. Również trenerzy stali się nieodłączną częścią gry – przynajmniej od początku lat 90. Również dynamiczne zmiany w przepisach przez ostatnie 15 lat zdynamizowały rozwój dyscypliny. Stopniowo zmniejszane jest przecież boisko, a antenki i piłki zmieniają się co 2-3 lata. Zmiana sposobu punktacji spowodowała również zmiany w treningach. Teraz – mecze są znacznie krótsze. Wiele tych zmian było robionych pod kątem telewizji – przecież reżyser transmisji musi wiedzieć, o której mniej – więcej skończy się mecz. A poza tym – widowiskowość – przecież boisko zmniejszyło się ostatnio z dziewięciu na osiem metrów.

Wybierasz się w tym roku na World Tour do Starych Jabłonek?

- Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej! Turniej w Polsce wpisałem w kalendarz już kilka miesięcy temu. Szczerze mówiąc – nie mogę się doczekać – o Starych Jabłonkach naprawdę dużo się na świecie mówi i jestem bardzo ciekaw, jak to wszystko wygląda na żywo.


Rozmawiał:
Maciej Świniarski